Luddy Club
tham gia
Fanpop
New Post
Explore Fanpop
I'm sorry it took so long!

2: Do zapamiętania (For her to rememberer)

Lisie Cuddy brakowało w życiu jednego – swobody. Od 20 roku życia praktycznie nie zdejmowała szpilek, od 21 przestrzegała ścisłych zasad przy postępowaniu z mężczyznami. Umiała się bawić (ksywki Partypants nie dostaje się od tak), rượu bia, bia sposobem, w jaki sobie dogadzała, też zawsze rządziły pewne reguły: społeczne oraz te, które narzucała sobie sama. Dlatego była taka świetna w swojej pracy – umiała wysoko stawiać poprzeczkę i zawsze starała się sprostać swoim oczekiwaniom. Zazwyczaj jej to wychodziło.
Za to Lucas był chodzącą definicją swobody. Był kontaktowy, nie przejmował się zażenowaniem, jakie budził i zawsze mówił konkretnie, o co mu chodzi.
To było coś nowego. Przy nim i ona zaczęła się rozluźniać, małymi kroczkami, zaczynając od zdjęcia butów, kończąc na zdaniu sobie sprawy, że może z nim pogadać o wszystkim.
Była też kwestia seksu. A właściwie również pocałunków, trzymania się za ręce i całej reszty. Spotkali się już z 7 razy i do niczego nie doszło. On nie naciskał, ba, nie robił nic w ogóle, a ona, po raz pierwszy od bardzo dawna, chciała poprowadzić sprawę powoli. Nie wiedziała, czy wpłynął na to fakt macierzyństwa, czy też to, jak niesamowicie się przed nim otwierała w małych sprawach, rượu bia, bia ta cała sytuacja niesamowicie jej odpowiadała.
Opowiedziała mu o zeszłym roku. Niektóre momenty, jak nieudana adopcja, streściła w kilku słowach, inne opisała znacznie szerzej. Im dłużej się zagrzebywali w tę historię i dochodzili do niespodziewanego końca – halucynacji House’a, tym bardziej była skłonna do podawania szczegółów i swoich odczuć.
On też mówił – lubił mówić. O swojej pracy, o swojej przeszłości. Cuddy ze zdziwieniem odkryła, że to, jak został prywatnym detektywem i jakiego rodzaju ludzi szpieguje, niesamowicie ją interesuje. Za każdym klientem czaiła się ludzka historia – podejrzenia, ból, tajemnice, których czasem tak naprawdę nikt nie powinien był poznać.
Lubiła go. Lubiła spędzać z nim czas. I z każdą chwilą poznawała go coraz lepiej. A z każdym nowym faktem bardziej przypadał jej do gustu. Martwiła ją tylko jedna rzecz – przypominał pewnego diagnostę.
Na pierwszy rzut oka nikt bởi o tym nie pomyślał, rượu bia, bia diabeł tkwi w szczegółach. W błysku błękitnego oka, bystrości umysłu, umiejętności do dostrzegania małych rzeczy, sposobie grania na gitarze, szelmowskim uśmiechu. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że taki właśnie mógłby być House, gdyby jego życie potoczyło się inaczej. Gdyby nie był niezdolny do szczęścia, gdyby można było na nim polegać.
- Czy ją poznam?
- Słucham?
- Czy poznam twoją córeczkę, Rachel.
Właśnie odprowadzał ją do domu po kolejnej niezobowiązującej i niedotykalskiej randce. W parku. Miała na sobie płaskie buty – nie pamiętała, kiedy ostatni raz założyła buty bez obcasa na spotkanie z mężczyzną.
- Jeszcze nie wiem – niezwykła szczerość i swoboda wypowiedzi ciągle nie była dla niej naturalna. – Nie chcę wprowadzać jej w życie kogoś, kto może prędko zniknąć.
- Wyznaczyłaś mi już datę przydatności do spożycia?
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie, jeszcze nie. rượu bia, bia to się może zmienić.
- Nie byłbym taki pewny.
- I teraz powiesz mi dlaczego? Albo nie, czekaj, nie mów. Wrócimy do twojego ulubionego argumentu marnowania czasu na innych.
- Nie jest moim ulubionym… Tylko najskuteczniejszym. Po każdym spotkaniu z tobą sobie powtarzam, że skoro dojdzie do kolejnego, to zaczynasz mnie brać na poważnie.
- A co, jak już nie dojdzie?
- Nawet tak nie mów.
Spojrzała na niego w ciszy. Odwzajemnił spojrzenie.
- W porządku, raczej nie podetnę sobie żył – rzucił. – rượu bia, bia jesteś naprawdę sympatyczną, zabawną, mądrą, seksowną…
- Do sedna.
- Miło mi z tobą. Po prostu. I byłoby mi jeszcze milej, gdyby to trwało. Jestem cierpliwy, więc mogę jakiś czas poczekać, aż będziesz gotowa. Zwłaszcza, że wydajesz się tego warta. No i pomoc komuś w stawaniu na nogi to dobra rzecz.
Lisa przystanęła. Ostatnie zdanie nieco ukłuło jej dumę. Nie potrzebowała zbawiciela.
- Wszystko ze mną w porządku – stwierdziła z lekkim chłodem w głosie.
- Nie twierdzę, żeby cokolwiek cię upośledzało. rượu bia, bia z tego, co mi mówiłaś, wynika, że ostatni rok był dla ciebie bardzo ciężki.
- A ty mnie ocalisz? – zaczęła ponownie iść, trochę wolniej, żeby ich spacer się wydłużył.
- Nie wierzę zbytnio w ratowanie ludzi na białym koniu. Na takim poziomie związku ludzie radzą sobie sami. Ja najwyżej mogę być przy tobie. Albo coś ugotować.
- Związku? Nie przesadzasz?
- Cokolwiek bởi to nie było – wzruszył nieznacznie ramionami. – Nie bój się o swoją autonomię. Chcę po prostu zaznaczyć, że nie biorę cię pod uwagę tylko jako seks-zabawkę, albo coś w tym stylu. Mam świadomość, co tu się dzieje.
- rượu bia, bia nie przeszkadza ci to w wyobrażaniu sobie, jak wyglądam nago.
- Podzielna uwaga.
Prychnęła ze śmiechem.
- Okay, jesteśmy. Która godzina? – zapytał.
Lisa zerknęła na zegarek.
- 15.30.
Było miłe, ciepłe popołudnie, jej dzień wolny.
- Co to znaczy?
- Rachel jest jeszcze z nianią na spacerze. Szybko nam poszło – zerknęła na niego z nieznacznym uśmiechem, a zaraz potem zabrała się do wyjmowania kluczy i otwierania drzwi.
- Szybko chodzisz. Zapisałaś mnie już gdzieś w swoim super-zapchanym terminarzu na następne spotkanie? Mam się zapisać na listę oczekujących? Zadzwonić?
- Ja zadzwonię.
- Okay.
Nie pamiętała, kto zainicjował ten pierwszy pocałunek. Może ona.
rượu bia, bia pamiętała dotyk ust, przez pierwsze sekundy niewinny, a zaraz potem niesamowicie zachłanny, pamiętała jakąś ulotną myśl, że bardzo nie chciałaby, żeby jakaś sąsiadka ją teraz dostrzegła, pamiętała delikatny zarost na policzku i miękkie włosy, których mimochodem dotknęła. Pamiętała zapach drzwi, do których ją przyparł na chwilę i pamiętała, że szybko pozbyła się myśli, że nie powinien wchodzić w butach. Pamiętała jak, niemalże instynktownie, znalazł drogę do jej sypialni i jak, zanim chociażby dotknął jej piersi, zapytał, czy na pewno żadne z nich nie będzie potem tego żałować. Pamiętała, jak jej się to wszystko spodobało i jak jeszcze bardziej się jej spodobało to, co było potem.
Pamiętała, że to był jej pierwszy pocałunek od ponad pół roku.
added by pietruszka
Source: me!
added by pietruszka
Source: me
added by misanthrope86
Source: cáo, fox / edited bởi me
posted by MoniBolis
Chapter 06: Bad liar

Now
- Hello – Cuddy answered her phone. She was on her way to the lobby.

- Hi Lisa! –

- Lucas are bạn okay? – She đã đưa ý kiến – Did they let bạn go? –

- No, they are being stubborn and they don't like me – Lucas told her – Did bạn call my sister? –

- Yes. She đã đưa ý kiến she'll sent a lawyer a soon as possible –

- Cool. Thanks, bởi the way you're my one call – he told her – That's pretty special –

- Okay, uh Lucas; I'm checking out of the hotel –

- Oh, I forgot its Sunday. Are bạn going back home? –

- I don't want to leave bạn here –

- I'm fine. I'll be out of here...
continue reading...
posted by MoniBolis
Chapter 05: Self-defense

- Please ma'am, stand back – one of the police men told her.
- Lucas, what’s going on? –
- Nothing, I’m just like their prime suspect of a murder –
__________________________________
10 hours before…
- Good night Lisa –
- Good night –
Cuddy closed the door. Lucas turned off the tv and sat in the dark and waited for couple of minutes.
His cell phone rang.
- What up Fowler? –
- He’s still in the party –
- Some nerve. Getting drunk on the party of the couple he is blackmailing –
- But why? – Fowler asked.
- His real name is Malcolm and he has history with...
continue reading...
posted by MoniBolis
Cuddy observes the scene around her. The police, the yellow tape, the noisy neighbors, and the forensic team. She remembers when House got shot, when House was a hostage, and of course when House drove his car through her window.
She also recalls when Amber died, because just like now, a young person died for no good reason.
- I think we had enough – Zach, being part of the district attorney office; helps with Kelly and Lucas statement. – We don't need to go downtown, detective –
- Fine bởi me – the homicide detective says – Besides, we got the guy under custody –
Kelly is sobbing quietly...
continue reading...
posted by MoniBolis
It turns out the premiere is in October (I only like write fanfiction during hiatus), so I won’t update as fast, lets take our time.
____________________________________
Cuddy likes the thrusting, the heat, and the sweat. She lets go everything and enjoys sex.
She finally moans, louder then normal, and collapses on the mattress.
- Happy birthday – Cuddy says with a big smile
Lucas tries to catch his breath – Best birthday present ever! –
It’s a lovely Saturday morning in September, and today is Lucas’ birthday.
- Does that mean that I don’t have to go to your party? – Lucas’ friend,...
continue reading...
posted by MoniBolis
- Reddy to go? – Lucas is on time to take Cuddy to see a play.
- Actually, no –
Cuddy takes Lucas bởi the arm and pulls him into the house.
- The nanny it’s late, and I’m in a conference call… –
- Okay, what can I do? –
- Can bạn watch Rachel for a minute? –
Lucas sees Rachel sitting on the living room, playing with some blocks.
- Uhm…I don’t think it’s a good idea. She's not familiar with me –
- Non sense – Cuddy pushes Lucas to the living room – Just 5 phút –
Lucas sighs.
- Hi Rachel – He sits on the couch. Rachel looks at him.
- Hi – she responds.
- What are you...
continue reading...
posted by MoniBolis
It’s almost noon, and Lucas is just waking up. He spent all night at stake out. He gets up from giường and walks to his kitchen, when someone knocks at his door.
- Hi – it’s Lisa Cuddy – I hope you’re hungry, I brought bạn lunch –
She walks into the apartment.
- Ergh…Hi Lisa – he says with surprise – What are bạn doing here? –
- Lunch – Cuddy points the brown bag. She sits at the phòng bếp, nhà bếp counter. Lucas sits in front of her.
- So you’re just here to feed me? – Asks Lucas –With lasagna apparently –
- I got a job, nice hospital, no management position just me being a doctor...
continue reading...
posted by MoniBolis
The tiếp theo morning Lucas thinks it was all a dream, and Cuddy never called him to “rescue her”. But an early call proves that it wasn’t a dream. Cuddy wants to see him at the hotel’s restaurant.

He dress up and leaves the apartment, on the hallway, Lucas encounters his neighbor, a woman in her 20’s named Kelly.
- Are bạn just getting home? – Lucas tells her
- I had an awful night – the girl grabs Lucas bởi the arm – I need bạn to console me –
- Sorry, I got work – the P.I. smiles, he likes the way Kelly teases him – Have some coffee, and you’ll be fine –
_______________________________________________...
continue reading...
posted by MoniBolis
A short note: If you’re a huddy người hâm mộ and bạn hate Lucas, stop đọc NOW! Seriously, stop.
Now for the 3 people left, enjoy! Because until the writers of House explain Cuddy’s final fate, I’m gonna consider this fic canon :)


Lucas immediately recognizes the phone number, even tough he erased it almost a năm ago, he knows its Lisa Cuddy’s number.
Don’t answer it, don’t answer. A voice in his head tells him.
- Hello? – Lucas finally answers.
- Lucas…Hi – Cuddy’s voice sounds sad – I didn’t wake bạn up. Did I? –
The P.I. look at his watch, its just 15 phút past ten –...
continue reading...
added by pietruszka
Source: me
added by pietruszka
Source: me
added by pietruszka
Source: me
added by pietruszka
Source: me
added by MoniBolis
Source: me
3: Ruiny murów (Ruins of the walls)

Jeżeli chcieli zostać w domu, to zostawali. Jeżeli chcieli zamówić chińszczyznę, to zamawiali. Jeżeli chcieli gdzieś iść, szli. Związek ten był grą bez zasad, jeżeli jeśli jakiekolwiek istniały, to zaraz po ich pierwszym seksie zostały przełamane na dobre. Cuddy nie zastanawiała się nad tym, co wypada, a co nie, nie przeżywała pierwszego spotkania Lucasa z córką, tym bardziej, że nastąpiło ono niebywale szybko. W ekspresowym czasie w pełni się przed nim otworzyła. Nikt nikogo tutaj nie udawał, więc nie czekały ich pierwsze...
continue reading...
added by misanthrope86
Source: cáo, fox / edited bởi me
added by misanthrope86
Source: cáo, fox / edited bởi me
added by MoniBolis
Source: Me